„Decydując się wyjść na spotkanie nocy, zrobiłem pierwszy krok przybliżający mnie do wschodu słońca” Gerald L. Sittser
Smutek jest reakcją na stratę. Rolą smutku jest pogodzenie się ze stratą. Nasze ciało niejako wyłącza starania odzyskania utraconej rzeczy, osoby. Energia skierowana jest do wewnątrz. Chce nam się płakać, zwijamy się w kulkę. Najważniejsze jest pozwolić sobie na smutek. Smutek odcina nas od świata, ale łączy nas z naszym wnętrzem, z tym co było dla nas ważne. W ten sposób oczyszczamy się, zamykamy kolejne etapy i otwieramy sobie drogę do nowych przeżyć. Smutek domaga się przeżycia żalu po stracie, może żałoby i pożegnania się, a potem wyruszenia w dalszą podróż i poszukania innego sposobu zaspokojenia swoich potrzeb. Charakterystyczne dla smutku jest skupienie całej uwagi i energii na sobie, ma umożliwić analizę sytuacji, sprzyja konstruktywnej autoanalizie. Dodatkowo człowiek przeżywający smutek wysyła sygnał na zewnątrz o pomoc, wsparcie, wyzwala współczucie.
Gdy nie dopuszczamy smutku, im głębiej go zakopujemy, tym bardziej będzie chciał wyjść na powierzchnię, przez co będzie wpływał na nasze codzienne funkcjonowanie, zdrowie, pogłębi depresję. Jeśli tłumimy smutek, to nie przyjmujemy do wiadomości straty, żyjemy iluzją i nie szukamy innych form zaspokojenia swoich potrzeb. Smutek umożliwia spotkanie z sobą samym, z własnymi potrzebami, z tym co dla nas ważne, wartościowe. Smutek pozwala uleczyć ból. Nieprzeżyty smutek jest jak niezagojona, niezabliźniona rana, która będzie się otwierać i boleć przy najmniejszym dotknięciu.
Każde uczucie ma swój kanał ekspresji. Głównym kanałem dla smutku jest płacz. Bez niego smucenie się (zwłaszcza długoterminowe) staje się aktem tłumienia, prowadzącym do rozpaczy i beznadziei. Stało się tak, że smucenie się przestało być kojarzone z płaczem. A jeśli już sobie na nie pozwolimy, mamy na myśli kilka niemych łez płynących po policzku. Jest bardzo ograniczone w stosunku do potrzeb, ale i możliwości naszego organizmu. Kiedy nadchodzi burza, jest szaro i błyska, a na koniec spada tylko kilka kropel, świat nadal pozostaje ciężki i duszny. Pełny płacz to szloch, przy którym brzuch się rusza, z gardła płyną dźwięki, łkamy, broda się trzęsie, przebiega falami, aż dochodzi do uspokojenia, ukojenia. Po takim płaczu oddychamy głęboko, twarz jest miękka, ciało rozluźnione. Płacz jest najpełniejszym aktem uznania i wyrażenia swojego bólu, bezsilności. Żywym świadectwem człowieczeństwa, naszej kruchości, podatności na zranienie, jak i potężnej siły naprawczej, która pozwala uczuciom osiąść, a układowi nerwowo – mięśniowemu przywrócić stan spoczynkowy. Jest wyrazem otoczenia się czułym ramieniem zrozumienia oraz troski. W ten sposób okazuję sobie miłość. Kojarzymy płacz ze słabością. Blokujemy go, by nie narazić się na ponowne upokorzenia, tym samym odmawiając sobie wsparcia, kiedy go najbardziej potrzebujemy.
Dlaczego zatem tak trudno nam sobie pozwolić na taki płacz? Wynika to zazwyczaj z komunikatów, jakie słyszeliśmy w dzieciństwie:
-„ i co się mażesz”,
– „nie ma co płakać”,
– „tylko słabeusze płaczą”,
– „płakanie ci nie pomoże”,
-„ przestań buczeć, bo uszy bolą”.
Płacz jest fizjologiczny. Pozwolenie na płacz oznacza zagrożenie dla sztywności naszych ciał, która kiedyś ratowała nas przed nadmiernym odczuwaniem bólu. (M. Barszcz , „Psychoterapia przez ciało”)
Kulturowo uciekamy od smutku, we wszechogarniającej retoryce pozytywnego myślenia, reklamach, które sprzedają prostą drogę do bycia szczęśliwym. W kulturze, która nie akceptuje smutku, ludzie, którzy go doświadczają sami zaczynają myśleć, że coś jest z nimi nie tak. Znamienne, że w cywilizacji Zachodu, która oparta jest na pogoni za sukcesem i fasadą szczęścia, depresja powoli staje się plagą. Często też sami nie wiemy, jak zachować się wobec kogoś, kto płacze. Jest nam niewygodnie, najchętniej chcielibyśmy, żeby już przestał, wziął się w garść, pocieszamy „Wszystko będzie dobrze”, „Inni mają gorzej”, zamiast po prostu być, bez zbędnych słów, racjonalizacji, czy szybkich pocieszeń. Osoba pogrążona w smutku często potrzebuje tylko jednego – obecności.
Strata wpisana jest w nasze życie, na każdym etapie życia coś tracimy, by móc pójść dalej, puszczamy jedno, by móc chwycić się nowego. Naprzemienność strat i zysków jest tym, czym charakteryzuje się życie. Smutek pomaga nam uporać się ze stratą, zaakceptować, nie utknąć w iluzji, puścić, otworzyć się na nowe. Niedopuszczony i nie przeżyty smutek powoduje, że nie konfrontujemy się z prawdą, utykamy w iluzji przeszłości czy iluzji oczekiwań, we frustracji i niezgodzie. Droga wyjścia z naszej straty i bólu prowadzi przez nie. Smutek pozwala przejść z kurczowego ściskania do zwolnienia uchwytu.
Kiedy smutek zaczyna być depresją? Kiedy szukać pomocy specjalisty?
- obniżony nastrój utrzymuje się;
- zmagasz się z życiem zamiast się nim cieszyć;
- odczuwasz spadek energii i szybciej się męczysz;
- mniej Cię interesują i bawią rzeczy, której do tej pory sprawiały Ci przyjemność;
- trudno Ci się skoncentrować, podejmować decyzje;
- doświadczasz problemów ze snem, apetytem;
- czujesz się winny i/lub bezwartościowy;
- przyszłość wydaje Ci się beznadziejna;
- zdarza Ci się pomyśleć, że lepiej by Cię nie było;
I na koniec pytanie do refleksji:
– Jak przeżywam smutek?
– Czy umiem płakać?
– Co myślę o sobie, gdy płaczę (lub na wyobrażenie siebie płaczącego)?
Dorota Piwowarczyk, terapeuta Jestem Żyję